W Tajlandii dużą atrakcją turystyczną są pływające targi (floating market). To jeden z must see na liście rzeczy do zobaczenia. Trzeba jednak pamiętać, że dzisiaj są one przygotowane dla turystów, niewiele mają wspólnego z tradycyjnymi targami pływającymi.
Tradycyjny bazary na wodzie
Pływające targi to wielowiekowa tradycja w Tajlandii. Są znane w całej Azji Południowo-Wschodniej. Początki handlu z wody sięgają XIV wieku, gdy istniało królestwo Auytthaya. Dzięki temu mieszkańcy niedużych wiosek mogli wymieniać się na inne produkty. Handlarze na małych łodziach pływali wzdłuż biegu głównych rzek kraju. Pływające targi stanowiły naturalne wydłużenie rolniczego życia, które koncentrowało się wokół dróg wodnych.
Wizyta na takim targu to atrakcja i okazja to pooglądania bazarowego życia i zrobienia zakupów czy spróbowania lokalnych produktów. Trzeba jednak pamiętać, że jest to obecne raczej przedstawienie dla turystów, a ceny są zawyżone. Handlarze są głośni i sympatyczni, lubią się targować.
Damnoen Saduak – jeden z najsłynniejszych pływających targów w Tajlandii
Najlepsze pływające targi w Tajlandii są w okolicach Bangkoku. Najsłynniejszy z nich to Damnoen Saduak – najstarszy i największy w całym kraju. Znajduje się około 100 km (czyli 1,5 h jazdy samochodem) od Bangkoku. To właśnie w niej organizowany jest jeden z najsłynniejszych pływających marketów w Tajlandii. Zakupy można tu zrobić od 9 do 11. Dawniej taki handel cieszył się ogromną popularnością, teraz jednak wygrywa transport drogą lądową, a ten wodny stał się atrakcją dla turystów. Tajowie w Damnoen Saduak nie robią zakupów. Kiedy drogi i samochody zajęły miejsce rzek i łodzi, targi pływające prawie zniknęły.
Jak to wygląda? Są tu wąskie kanały pełne małych łóżek podłużnych. Sprzedawcy oferują głównie jedzenie – m.in. świeże lokalne warzywa i owoce, ryby, różne dania, przyprawy, ale też tkaniny i lokalne pamiątki. Niekoniecznie jednak spod ręki tajskich rzemieślników. Są sprzedawcy świeżych owoców, z których słynie Tajlandia: mango, rambutanu, orzechów kokosowych, pitai czy duriana. Towary są kilkukrotnie droższe niż normalnie. Poza jedzeniem trzeba uważać, bo można tu trafić na masowo produkowaną chińszczyznę.
Kwan Riam
Drugim znanym targiem jest Kwan Riam, który został otwarty w 2012 roku, na kanale San Saeb. Znajduje się on we wschodnich dzielnicach Bangkoku. Jest to nowoczesny market pływający. Pomieszczenia są duże i przestronne, zraszane mgiełką wodną, toalety są zadbane. Plusem jest też dojazd, bo nie stanowi problemu.
Amphawa
Znajduje się wokół kanału otaczającego domy z drewna tekowego i cieszy się popularnością nawet wśród mieszkańców. Rolnicy sprzedają swoje produkty rano, ale jest też wielu handlarzy z gotowymi produktami, rybami i owocami morza. Amphawa jest oblegana przez miejscowych i turystów, można wybrać się też na mniejsze targi.
Lam Phaya
Znajduje się nad rzeką Tha Jeen, na zachód od Bangkoku i słynie z bogactwa lokalnych potraw. Panuje na nim bardziej miejscowa i swobodna atmosfera, jest mniej nastawiony na turystów. Skoro mowa o daniach, nic dziwnego, że są miejsca, by zjeść obiad. Miejsce wokół historycznej świątyni z muzeum robi wrażenie. Można zjeść coś pysznego, a potem wybrać się na wycieczkę statkiem. Nie jest tu bananie łatwo dotrzeć, ale warto!
K. f: vietnguyenbui / pixabay